+6
kefirm 17 września 2015 09:44
Image

Image

Samarkanda obfituje w zabytki, te jednak zostawiamy na inną porę, gdy światło słoneczne będzie lepsze do robienia zdjęć.

W przewodniku wyczytujemy, że w między innymi w niedzielę, w pobliskiej miejscowości – Urut w czwartki ma miejsce wielki targ. Decydujemy udać się na miejsce i zobaczyć.

Image

Chwilę zajmuje nam znalezienie jakiegoś transportu ale w końcu się udaje. Po dotarciu na miejsce widzimy, że targ rzeczywiście jest duży ale z naszego punktu widzenia bardzo przeciętny. Poza wszelkimi sprzętami domowego użytku, artykułami szkolnymi i inną chińszczyzną nie ma zbyt wiele przedmiotów wartych zainteresowania. Co prawda na samym końcu znajduje się kilka straganów z regionalnymi ubraniami i jakąś biżuterią ale nie umywa się to do targów Azji Południowo-Wschodniej.

Mamy zamiar wracać już do Samarkandy, gdy jeden z miejscowych zaprasza nas na herbatę i obiad. Krótka wymiana spojrzeń między sobą i zgadzamy się. W trakcie posiłku rzucamy, że planujemy odwiedzić Shahrisabz – miasto urodzenia Timura.

Image

Zabytki swoje czasy świetności dawno mają już za sobą. Pałac Ak-Saray to tylko dwie stojące luźno ściany stanowiące resztki portalu. Kompleks Hazrat-i Imam oraz Meczet Kok Gumbaz (Dorut Tilovat) są z kolei odrestaurowywane, choć restauracja to stwierdzenie trochę na wyrost. Oni po prostu na nowo malują i odbudowują brakujące elementy. Podobny proceder miał miejsce m.in. w Samarkandzie, która dzięki temu prezentuje się tak olśniewająco. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że zostało to uzyskane kosztem utraty autentyczności budowli.

Image

Image

Image

Image

Po powrocie do Samarkandy przed zapadnięciem zmroku zachodzimy do mauzoleum Gur-e-Amir, które w zachodzącym słońcu prezentuje się spektakularnie. Pomarańczowo-żółte promienie ocieplają i skrzą się niczym iskierki na bogato zdobionych kopułach świątyni. W środku znajduje się grobowiec Timura, który pierwotnie miał spocząć w Shahrisabz jednak jak głoszą wieści historyczne, władca zmarł na zapalenie płuc podczas pobytu na terenie współczesnego Kazachstanu, a zalegający na przełęczy śnieg nie pozwolił na dotarcie karawany do Shahrisabz i władca ostatecznie spoczął w Samarkandzie.

Image

Image

W 1941 roku radziecki antropolog Mikhail Gerasimov ekshumował ciało Timura. Grób był rzekomo oznaczony słowami „Gdy powstanę z martwych świat się zatrzęsie.” Dodatkowa inskrypcja była jakoby umieszczona wewnątrz trumny, a brzmiała ona następująco: „Ktokolwiek otworzy mój grobowiec, winien wypuszczenia najeźdźcy straszniejszego ode mnie.” W każdym razie, tego samego dnia, kiedy Gerasimov rozpoczął ekshumację, Hitler rozpoczął operację Barbarossa, największą dotychczas militarną inwazję na Związek Radziecki.

Timur został ponownie pochowany wraz ze wszystkimi islamskimi obrzędami w 1942 roku, tuż przed zwycięstwem Sowietów w bitwie pod Stalingradem.

Tuż przed opuszczeniem Samarkandy wybraliśmy się w końcu na odwiedzenie Registonu, który obecnie był przygotowywany na festiwal muzyczny odbywający się końcem sierpnia.

Image

Image

Image

Image

Image

Jednak o wiele ciekawszym zabytkiem według mnie była nekropolia Shah-i-Zinda. Dotarłem do niej zupełnie od tyłu, wszedłem idąc alejką przez cmentarz i nagle.. znalazłem się na terenie nekropolii. Warto nadmienić, że w ten sposób ominąłem konieczność kupna biletu.

Image

Image

Image

To, co zachwyciło mnie w Shah-i-Zinda to wznoszące się po obu stronach wąskiej alejki mauzolea i grobowce powodując zagęszczenie pięknej architektury na metr kwadratowy. Dodatkowe spojrzenie można uzyskać wspinając się na pobliski cmentarz lub już stricte z przed świątyni stając po drugiej stronie ulicy.

Image

ImageBuchara

Właściciel hostelu odwozi nas do centrum, choć piechotą z plecakami zajęłoby nam to mniej niż 10 minut marszu. Zastanawiamy się jak znajdziemy transport do Buchary, gdy nagle tuż obok nas zatrzymuje się bus, w środku którego siedzi dwóch starszych panów. Krótka wymiana zdań, negocjacja ceny i za 35000 som/os jedziemy do Buchary. Jesteśmy głodni, a w środku pachnie świeżym pieczywem. Pytamy czy możemy odkupić jedną lepioszkę ale możemy się po prostu poczęstować. Kupionego pierwszego dnia pobytu w Samarkandzie arbuza nie zdążyliśmy jeszcze zjeść więc Leonore go zabrała. Bus, mimo że zwykły, niczym się niewyróżniający to w jakiś magiczny sposób pozwala poczuć magię podróży. Siedzimy trochę ściśnięci na tylnej kanapie przy czym jedno siedzenie nie posiada oparcia. Nie zastanawiając się długo po prostu rozkładamy się z tyłu na plecakach i od teraz jedziemy w komfortowych warunkach – na leżąco. Kierowca z kolegą ciekawi nas zadają pytania z częstotliwością jedno na pół godziny. Zaczynają od tego skąd jesteśmy. Kilkanaście minut i kilometrów później pytają czy tam do nas potrzebne im są wizy. Serię pytań zamykają tym o średnie wynagrodzenie w naszych krajach.

Wysiadamy na obrzeżach miasta i idziemy szukać jeszcze transportu do centrum. Od razu też obskakują nas taksówkarze rzucając taką cenę, że mimowolnie wybucham śmiechem i idę dalej nawet nie wdając się w negocjacje. Po chwil znajdujemy taksówkarza, który za 1000 som od osoby, co jest śmiesznie niską ceną, zgadza się nas zabrać. Mówię, że nie mamy jeszcze noclegu i pytam czy może nam coś polecić. Parę minut później przychodzi właściciel jednego z pobliskich hoteli i zaprasza nas do siebie.

Hotel jakich wiele, a mimo tego bardzo klimatyczny. Prowadzony przez rodzinę z pokolenia na pokolenie. Wewnątrz mieści się centralny dziedziniec z topczanami. Idealne miejsce na popołudniowy relaks.

Image

Image

Rano, jak zwykle mamy w zwyczaju, rozpoczynamy zwiedzanie miasta. Zanim jeszcze upał zacznie nam dawać się we znaki.

Ze wszystkich zabytków, świątyń, medres i meczetów najbardziej zapadło nam w pamięć kilka. Pierwszy to Minaret Kalon wraz z meczetem o tej samej nazwie mogącym pomieścić 10000 wiernych i ulokowaną po przeciwnej stronie medresą Mir-i-Arab, która pięknie prezentuje się w zachodzącym słońcu. Drugim jest fotogeniczny Char Minor z czterema wieżyczkami zagubiony gdzieś w labiryncie wąskich uliczek i wciśnięty na mały placyk między domami.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W Bucharze podobał nam się także bazar bardzo przypominający nasze krakowskie sukiennice. Ten jednak oszałamiał feerią kolorów z jedwabnych i bawełnianych szali, toreb z wielbłądziej wełny czy drobiazgowo zdobionych talerzy, filiżanek i czajników do parzenia herbaty. Dodatkowym doznaniem był unoszący się zapach przypraw i ziół. Zdecydowanie uwielbiam takie stragany!

Image

Image

Image

Image

Wyróżniającą się w mieście budowlą jest również Ark, czyli masywna forteca. W środku jednak niczym nie zachwyca i zdecydowanie lepiej prezentują się zewnętrzne, potężne i grube mury.

Image

Ark za czasów Wielkiej Gry, jak nazywa się walkę o wpływy na terenie Azji Środkowej między Imperium Brytyjskim, a Rosyjskim był świadkiem wielu tragicznych wydarzeń. Jednym z nich jest historia dwóch brytyjskich żołnierzy – pułkownika Charlesa Stoddart’a oraz kapitana Arthura Conolly’ego. Stoddart przybył do Buchary trzy lata wcześniej z misją zapewniania Emira Buchary Nasrullah Khan’a o przyjaźni z Brytanią.

Nie docenił on jednak megalomanii Emira i przybył bez prezentów i z listem nie od Królowej Wiktorii, którą Nasrullah uważał za równoważną dla niego, ale od gubernatora generalnego Indii. Co więcej, Stoddart naruszył protokół wjeżdżając do Ark zamiast iść pieszo. Emir wrzucił go do więzienia, gdzie spędził większość czasu w dole wypełnionym szczurami i innymi, również jadowitymi kreaturami.

Conolly przybył do Buchary w 1841 roku aby negocjować uwolnienie towarzysza. Emir jednak węsząc spisek przeciwko niemu, zawiązany rzekomo przez chanów Chiwy i Chodżentu i jego wrzucił do więzienia. W 1842 roku obu stracono na placu przez twierdzą.

Więcej o zarówno tych wydarzeniach, jak i całej wielkiej grze jaka rozgrywała się pomiędzy dwoma mocarstwami na ziemiach Azji Środkowej począwszy od Bosforu aż po Indie, Pakistan, a nawet Chiny można przeczytać w książce „Wielka Gra” Petera Hopkirka.

Dodaj Komentarz

Komentarze (44)

serniczek 17 września 2015 23:03 Odpowiedz
Dziękuje za relacje. W październiku wybieram się do Kazachstanu, więc chętnie poczytam :) Azja Środkowa chyba zawsze pozostanie dla jednym z najciekawszych miejsc na Ziemi. O żadnym innym regionie tyle się nie naczytałem :)
serniczek 17 września 2015 23:03 Odpowiedz
Dziękuje za relacje. W październiku wybieram się do Kazachstanu, więc chętnie poczytam :) Azja Środkowa chyba zawsze pozostanie dla jednym z najciekawszych miejsc na Ziemi. O żadnym innym regionie tyle się nie naczytałem :)
kefirm 18 września 2015 10:31 Odpowiedz
Proszę. :)Co do książek to obecnie czytam i polecam "The Great Game" Petera Hopkirka. O politycznej grze, wojnach i walce o wpływów w Centralne Azjj rozgrywanej między Wielką Brytanią, a Rosją
arekkk 19 września 2015 00:32 Odpowiedz
Fajna relacje. Ci dwaj Czesi przyjechali z Kirgistanu? Jeżeli tak to mijaliśmy się w Kegen. :)Generalnie i w Kazachstanie i Kirgistanie można stopować bezpłatnie. Kwestia domówienia z kierowcami. Kazachowie zatrzymują się o wiele chętniej od Kirgizów. Ogólnie są bardziej przyjaźni.
klapio 19 września 2015 01:21 Odpowiedz
Bardzo ładne zdjęcia, dla mnie ciut za bardzo nasycone ale to kwestia indywidualna :-P W jakim języku głównie się porozumiewaliście, angielski czy jednak rosyjski?
kefirm 19 września 2015 07:24 Odpowiedz
Tylko i wyłącznie po rosyjsku. Po angielsku raz czy dwa w jakimś hostelu ale i to nie jest regułą.Z tym, że nasza znajomość języka jest bardzo podstawowa ale z pomocą polskiego można 90% zrozumieć.
agapor 24 września 2015 16:10 Odpowiedz
Relacja świetna, tak w treści, jak w formie - świetnie się ją czyta ze względów wizualnych (przestrzennie, przejrzyście).
kefirm 24 września 2015 20:04 Odpowiedz
Dzięki :) Miło, że się podoba.
arturro 4 października 2015 14:12 Odpowiedz
Świetnie się czyta, czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!
arturro 4 października 2015 14:12 Odpowiedz
Świetnie się czyta, czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!
masaperlowa-pl 4 października 2015 15:12 Odpowiedz
Świetna relacja!
kama87 4 października 2015 15:44 Odpowiedz
Ja z kolegą wspomnianych dwóch Czechów, spotkaliśmy w Czołpon Ata.
kefirm 5 października 2015 13:49 Odpowiedz
kama87Ja z kolegą wspomnianych dwóch Czechów, spotkaliśmy w Czołpon Ata.
Skąd wiesz, że to byli ci sami? Btw, kiedy byliście?
sudoku 5 października 2015 15:57 Odpowiedz
Czytam z zaciekawieniem, bo bilety na przyszły rok już kupione.Quote:Namioty rozkładamy na czymś co nazywa się topchan. Jest to coś jakby podest, platforma na nóżkach wyłożona dywanem, na której najczęściej stoi niski stolik. Dookoła leżą poduszki, na których można usiąść lub się o nie oprzeć. Jest to bardzo, bardzo wygodne i popularne w całej Azji Środkowej miejsce spożywania posiłków lub po prostu towarzyskich spotkań przy herbacie lub jakimś mocniejszym trunku.I teraz wiemy, skąd w naszym jezyku wziął się tapczan.
kama87 5 października 2015 19:26 Odpowiedz
Tych Czechów piwnych spotkaliśmy 10 i 11 lipca nad Issyk-Kul. Jeden miał okulary, drugi chyba nieco dłuższe pióra, z promki Pegasusa lecieli.
adamek 6 października 2015 11:51 Odpowiedz
Karakol wypas - byłem w tym roku na Alakol. Kazachstan w przyszłym :) cud miód!
kefirm 6 października 2015 11:52 Odpowiedz
adamekKarakol wypas - byłem w tym roku na Alakol. Kazachstan w przyszłym :) cud miód!
Wiem, czytałem Twoje relacje ;)
kefirm 6 października 2015 11:52 Odpowiedz
adamekKarakol wypas - byłem w tym roku na Alakol. Kazachstan w przyszłym :) cud miód!
Wiem, czytałem Twoje relacje ;)
don-bartoss 6 października 2015 12:11 Odpowiedz
Ciekawy jestem czy to ci sami Czesi, którzy mnie podwieźli do Kolsai 1
kefirm 6 października 2015 12:16 Odpowiedz
don-bartossCiekawy jestem czy to ci sami Czesi, którzy mnie podwieźli do Kolsai 1
Chyba nie. My ich spotkaliśmy bodajże 7 lipca i prosto z Saty wyjeżdzali w stronę Kirgistanu. Swoją drogą to Czechów było sporo, szczególnie w Karakolu.
kefirm 6 października 2015 12:16 Odpowiedz
don-bartossCiekawy jestem czy to ci sami Czesi, którzy mnie podwieźli do Kolsai 1
Chyba nie. My ich spotkaliśmy bodajże 7 lipca i prosto z Saty wyjeżdzali w stronę Kirgistanu. Swoją drogą to Czechów było sporo, szczególnie w Karakolu.
olajaw 21 października 2015 20:16 Odpowiedz
Prze-przepiękne zdjęcia! Nie mogę się napatrzeć :)
kefirm 21 października 2015 20:22 Odpowiedz
Dziękuję. Zatem patrz do woli. :)
kefirm 30 października 2015 10:31 Odpowiedz
Dzień 7: IszkaszimPo śniadaniu, jakim jest jajecznica w lokalnej stołówce, idziemy skorzystać z uroków jakie oferują ciepłe źródła. Moczymy nasze nagie zwłoki w otoczeniu paru innych towarzyszy kąpieli i relaksujemy się paręnaście minut po czym wypełzamy z tej przyjemnie gorącej wody i pakujemy się do auta by ruszyć w dalszą drogę.Od początku chcieliśmy dotrzeć na słynny niedzielny targ w Iszkaszim, którego ciekawą cechą jest to, że ma on miejsce w strefie bezcłowej pomiędzy Tadżykistanem, a Afganistanem. Wchodząc na targ zostawia się paszporty tadżyckim celnikom i udaje na zakupy. Niestety my nie mamy możliwości doświadczyć uroków tej lokalnej atrakcji ponieważ już w poprzednią niedzielę targ się nie odbył i nie wiadomo kiedy zostanie wznowiony. Powody tego są różne. Jedni tłumaczą to wizytą prezydenta w okolicy, inni niebezpiecznymi ruchami po stronie afgańskiej. Nie wiadomo w co wierzyć, a w co nie ale nie wydaje mi się aby w Wachanie było niebezpiecznie. Nawet po stronie afgańskiej. Jest to tak odizolowane od świata (i reszty kraju) miejsce, że samo dotarcie nastręcza niemałych trudności.Droga wiedzie brzegiem rzeki i wystarczy chwila nieuwagi by się znaleźć w jej toni. To, że przy brzegu wydaje się płytka i o słabym nurcie może być złudne, o czym zapewne przekonali się pasażerowie auta, które leży w rzece od wczorajszego wypadku. Auto jest, ciał ów pasażerów jak dotąd nie odnaleziono.Na nocleg zatrzymujemy się przy kolejnych ciepłych źródłach, w czymś co wygląda jak ośrodek, w którym obecnie zatrzymały się dzieciaki z kolonii. My standardowo rozkładamy namioty na trawniku restauracji, a Irlandczycy wynajmują pokój. Wieczór spędzamy na rozmowach siedząc na topchanie.
arekkk 27 lutego 2016 01:08 Odpowiedz
Bomba!!! Jaka podróż, taka relacja! :)
kefirm 27 lutego 2016 01:14 Odpowiedz
Dziękuję! Jak wrócę to wrzucę resztę bo już mam napisane. :)
arekkk 12 marca 2016 13:32 Odpowiedz
Świetne relacje! Bardzo mi pomogłeś przy wypadzie w te rejony świata.
kefirm 12 marca 2016 15:54 Odpowiedz
Super! Polecam się na przyszłość:)
mareck1 15 marca 2016 22:03 Odpowiedz
Super relacja! Korzystając z okazji - czy ktoś ma może jakiekolwiek namiary na kogoś, kto może wypożyczać Łady NIVY tudzież motocykle (mogą być Mińsk) gdziekolwiek w Kirgistanie? Google po angielsku podają tylko kilka wypożyczalni z dość zaporowymi jak na mój budżet cenami a mój rosyjski dogadywalny ale niepisywalny ;)
grzes830324 16 marca 2016 12:29 Odpowiedz
Super relacja. No a co z bagażem? Złapałeś go potem w Mińsku czy przechwyciłeś na lotnisku?
kefirm 16 marca 2016 12:31 Odpowiedz
Dzięki. Około południa poszedłem po nowe bilety i załatwili mi to przez telefon, że bagaż został 'ręcznie' przeniesiony do samolotu do Warszawy bo do Mińska mi nie pozwolono lecieć.
ayyakw 11 kwietnia 2016 17:20 Odpowiedz
Super historia z tą deportacją, ale nie wierzę, że to tak bezproblemowe pozostanie przy ewentualnej kolejnej wizycie w Rosji.Ale mam takie pytanie: czy podróżowanie po krajach typu Kirgistan czy Kazachstan bez znajomości rosyjskiego da się w ogóle przeżyć? Marzę szczególnie o Kirgistanie, ale obawa przed komunikacją na miejscu skutecznie mnie odstrasza przed tym kierunkiem:/
kefirm 11 kwietnia 2016 17:35 Odpowiedz
Myślę, że będzie bezproblemowo ale to się okaże, gdy się tam wybiorę. Przy przesiadce w Moskwie 3 miesiące później nie miałem problemów.Wydaje mi się, że tak. Nie mogę powiedzieć abym znał rosyjski ale jakiś kurs sobie przesłuchałem przed wyjazdem by załapać parę słówek + znajomość polskiego i było ok. Przecież tak naprawdę liczebniki znasz bo są podobne, do tego ileś podobnych słów i dogadasz się. Po Uzbekistanie podróżowałem ze znajomymi z Europy Zachodniej i oni dopiero mieli problem bez znajomości jakiegokolwiek słowa.Także bez obaw i powodzenia!
klapio 11 kwietnia 2016 19:00 Odpowiedz
Bardzo inspirująca relacja, właśnie skończyłem czytać:-) Jedyne czego mi brakuje to podsumowania kosztów i mapki z miejsc które odwiedziłeś. Z ciekawości ugrałeś coś jeszcze z Aeroflotem po tej deportacji mając na uwadze fakt że nie poinformowali Cie o fakcie że potrzebujesz wizy?
kefirm 11 kwietnia 2016 19:04 Odpowiedz
Dzięki :-)Podsumowanie kosztów mam dokładne w excelu. Jeśli chcesz mogę podrzucić Ci na priv. A mapkę mam na blogu. Pewnie da się osadzić kod więc może przy okazji wrzucę też. Dobrze, że mówisz. :)
sudoku 11 kwietnia 2016 21:53 Odpowiedz
Latem wybieram się do Kazachstanu i Kirgistanu, więc również będę wdzięczny za podsumowanie kosztów - na pewno przyda mi się w planowaniu wyjazdu.
kefirm 12 kwietnia 2016 08:09 Odpowiedz
Podesłałem Ci na priv.
vetka87 7 lipca 2016 14:24 Odpowiedz
W maju byliśmy z lubym 2,5 tygodnia w Kazachstanie. Nie wiedzieliśmy jak to dokładnie jest z tym meldunkiem, wyczytaliśmy i dopytaliśmy Pani w ambasadzie, że przy kontroli paszportowej kazachski strażnik graniczny powinien nam na karteczce meldunkowej wbić 2 pieczątki i to załatwia sprawę meldunku na cały wyjazd. Będąc przy okienku przy wertowaniu paszportu luby poprosił strażnika o owe pieczątki. Strażnik z ponurą miną stwierdził, że skoro nam są takie potrzebne to on nam je oczywiście wbije, ale...za 200$/osobę. Miny nam zrzedły, na nic nasze prośby i błagania, że my tyle nie mamy, chłopak zaczął się uginać, więc strażnik ucieszony stwierdził, że właściwie to może być i 100$ za dwie. Ja oddalona na początku niewiele słyszałam z tej rozmowy (pojedynczo przy okienku), ale gdy do mnie dotarło co się dzieje, powiedziałam, że albo nas puszcza, albo niech spier.... i już miałam iść do innego okienka. Strażnik przestraszył się trochę tego, a trochę naszego tekstu, że w ambasadzie powiedzieli, że dostaniemy je za darmo. Okrutnie wściekły jeszcze ważyła ręką te pieczątki przed podbiciem, ale ostatecznie obdarzył nas tą łaską. Poznaliśmy w górach pracownika Ministerstwa Turystyki i opowiedzieliśmy mu tą "anegdotkę". Zszkokowany, powiedział, żeby spisać sobie numer telefonu czynny całą dobę do tegoż ministerstwa i zgłaszać (po angielsku) takie sytuacje, bo oni z nimi walczą. To tak ku przestrodze, żeby nie tracić zimnej krwi i nie dać się okraść, bo niestety nie wszyscy są przyjaźni. Poza tym Kazachstan bardzo przyjemny, aczkolwiek dość głodno i biednie.
como 29 sierpnia 2016 22:33 Odpowiedz
vetka87 napisał:Zszokowany, powiedział, żeby spisać sobie numer telefonu czynny całą dobę do tegoż ministerstwa i zgłaszać (po angielsku) takie sytuacje, bo oni z nimi walczą.vetka87, a na jakim przejściu to było? czy zapisałaś sobie gdzieś ten numer? (strona kts.gov.kz nie działa, jakoś nie mogę znaleźć kontaktu)
vetka87 15 września 2016 12:04 Odpowiedz
como napisał:vetka87 napisał:Zszokowany, powiedział, żeby spisać sobie numer telefonu czynny całą dobę do tegoż ministerstwa i zgłaszać (po angielsku) takie sytuacje, bo oni z nimi walczą.vetka87, a na jakim przejściu to było? czy zapisałaś sobie gdzieś ten numer? (strona kts.gov.kz nie działa, jakoś nie mogę znaleźć kontaktu)Na międzynarodowym lotnisku Ałmaty. Niestety telefonu nie otrzymaliśmy od Pana. Jest działająca strona: http://www.kazembassy.pl/pl
hdi 15 września 2016 22:44 Odpowiedz
200$ to się nieźle cenią. Nam się zdarzyła podobna sytuacja. Dopiero awantura na całe przejście graniczne załatwiła sprawę, ale najważniejsze żeby nie uginać się i trzymać swego.
yogibabu 19 września 2016 15:44 Odpowiedz
Witajcie, wybieram się do Kazachstanu pod koniec października. Czy w Sati znajdę jakąś kwaterę tak aby zobaczyć wszystkie jeziora bo nie wiem czy na namiot nie będzie już trochę za zimno...Z góry dziękuje za pomoc.
kadet 19 września 2016 16:08 Odpowiedz
Nie wiem czy ktoś w Sati oferuje kwatery, ale nawet jeżeli nie to i tak nocleg znajdziesz. Wystarczy zapytać ludzi a chętny na zarobek (albo i za darmo) się znajdzie :) My nocowaliśmy w Parku Narodowym w schronisku przy pierwszym jeziorze Kolsai. Nie pamiętam dokładnie kosztu, ale za nocleg w 4os. pokoju płaciliśmy po ok. 50zł.
como 5 października 2016 19:36 Odpowiedz
yogibabu napisał:Witajcie, wybieram się do Kazachstanu pod koniec października. Czy w Sati znajdę jakąś kwaterę tak aby zobaczyć wszystkie jeziora bo nie wiem czy na namiot nie będzie już trochę za zimno...Z góry dziękuje za pomoc.W Saty idziesz główną ulica i miejscowi sami Cię zaczepiają. Sprawdź warunki, bo są przeróżne. 5000 tenge za dwie osoby z pełnym wyżywieniem to max.