Pierwszego dnia, gdy przyleciałem do Wielkiej Brytanii padał deszcz. Ostatniego dnia, gdy jadę na lotnisko znów pada. Nie mnie jednak nie mam co narzekać na pogodę, bo generalnie było bardzo pogodnie, a poza tymi dwoma dniami padało mi jeszcze dwa razy. Jak na ponad miesiąc jazdy to chyba jest to dobra statystyka.
Po całym dniu jazdy przez las wszystko jest z błota, więc czyszczenie, rozkręcanie i pakowanie wszystkiego do torby zajmuje mi prawie półtorej godziny. Na szczęście nie mam problemów ze sporą ilością bagażu podczas odprawy i wszystko przebiegło bezproblemowo. Mogę wracać.Podsumowanie
Wielka Brytania ciągnęła mnie ku sobie od dawna. W dużej mierze było to podyktowane ulokowanym gdzieś w mojej głowie obrazem sielskości i egzotyczność. Egzotyczności, ponieważ wyspy na moje oko są bardzo różne od kontynentu – jakby czas się w nich zatrzymał parę epok temu. Te domy, płoty, mosty z kamienia rozrzucone gdzieś wśród pól. To wszystko nadawało im historycznego akcentu. Momentami dało się odczuć w powietrzu atmosferę wyczekiwania, jakby zza zakrętu miał zaraz wyłonić się rycerz na koniu i zajechać do najbliższej gospody na strawę i napitek. Taki nastrój towarzyszył mi podczas całego pobytu.
Dystans, jaki jestem w stanie pokonać w ciągu dnia waha się od powiedzmy 85km do nawet i 176, bo i tyle kiedyś byłem w stanie przejechać jednego długiego dnia. W ciągu tych wielu, bądź niewielu kilometrów, zależy jak na to spojrzeć, zmienia się tak samo – wiele lub niewiele. Monotonia drogi może być uciążliwa i wyczerpująca psychicznie, odbierająca chęć pedałowania. Z kolei, gdy trasa jest ciekawa jedzie się o wiele przyjemniej, kilometry uciekają bardzo szybko i praktycznie co kawałek jest powód by się zatrzymać, zrobić efektowne zdjęcie i najzwyczajniej w świecie delektować się oglądaną sceną. Jadąc rowerem mam też okazję doświadczać danego miejsca w pełni, a nie przez wielki ekran, jakim jest szyba samochodu. Pogoda, która czasem może być uciążliwa, ma też jeden bardzo pozytywny aspekt. Mianowicie jadąc przez jakieś malownicze tereny obserwuję jak się one zmieniają na przestrzeni czasu. Jak wyglądają o świcie, a jak popołudniu. Gdybym jechał samochodem, to dane miejsce zostawiłbym dawno za sobą i nie miał tej możliwości by zobaczyć je o różnych porach. Tak więc nawet jeśli pada i jest nędznie, to jest szansa, że zanim pojadę dalej, będę miał okazję ujrzeć obecne miejsce w nieco lepszej aurze. Między innymi dlatego właśnie jazda to nie tylko biała przerywana lub ciągła linia, koło, kierownica i przednie sakwy przed oczami, ale również, a raczej przede wszystkim widoki, dla których zdecydowałem się wyruszyć.
Tym razem statystyka wygląda tak:
Za pomocą aplikacji Sports Tracker zapisywałem ślad trasy z GPS w telefonie.
Poniżej ślad z pierwszego dnia. Następne są do przejrzenia na stronie ST po kliknięciu strzałki w prawo. Dzień 1: Aberdeen - Cock Bridge Dzień 1: Aberdeen - Cock Bridge
W ciągu 31 jeden dni pokonałem ponad 2600km i tylko 3 dni spędziłem nie pedałując. Ale przecież nie o liczbę przejechanych kilometrów tutaj chodzi tylko przyjemne spędzenie czasu na świeżym powietrzu, zobaczenie, poznanie czegoś nowego, a to udało się doskonale!
Zdjęcia są absolutnie z kosmosu, dla porównania moje, bardzo kosmetycznie poprawione zdjęcie z tego samego miejsca:
Inne miejsca też tak dobrze na żywo nie wyglądają
;)
Świetna wyprawa i super widoki. Zdjęcia przepiękne, ale również moim zdaniem obróbka przesadzona. W niektórych miejscach kolory są tak nienaturalne, że to bardzo utrudnia odbiór.
Przepiękne zdjęcia!Mam pytanie: jak radziłeś sobie z deszczem i mokrymi ubraniami? Czy można i jak długo jechać w przemokniętych ubraniach?Spałeś w namiocie, u ludzi w WS i gdzieś jeszcze czy reszta to też był namiot?
@namteH -> W przemokniętych ubraniach możesz jechać tak długo jak tylko chcesz
:P A tak bardziej serio to miałem na sobie kilka warstw i ta najbardziej zewnętrzna była względnie wodoodporna. Oczywiście po całym dniu jazdy albo się zapocisz albo przemokniesz i wtedy i tak jesteś mokry i tak. Dopóki jednak się ruszasz, jedziesz to jest Ci ciepło. Najgorzej żeby się zatrzymać, wtedy wychładzasz się dość szybko. Dużo zależy jeszcze od wiatru. Jak się dobrze ubierzesz, od butów po głowę to jesteś w stanie jechać w deszczu cały dzień, a ile dasz radę i kiedy powiesz sobie dość to kwestia dość indywidualna.Reszta to był namiot. Tylko 3 noclegi WS + 2 noce w Londynie u znajomych.@Donovaninho -> Aż tak źle nie było żeby było wszystko zamknięte lub nic nie było. Skandynawia pod tym względem jest gorsza. Jedyna taka sytuacja, gdy skończyła się benzyna w kuchence, a denaturat nie chciał się palić i zostaliśmy z lekko ciepłym makaronem. Wówczas do najbliższego sklepu i stacji benzynowej było 70km, ale o ile dobrze pamiętam była to sobota lub niedziela to udało się do 16 dotrzeć do sklepu, a stacja była samoobsługowa.Nie dziwię się, że w Iranie karmili tę dziewczynę, choć ostatnio spotykałem tam rowerzystów i nie wspominali nic
:PPS Dzięki za feedback co do zdjęć, od następnej relacji się poprawię
:D
Pierwszego dnia, gdy przyleciałem do Wielkiej Brytanii padał deszcz. Ostatniego dnia, gdy jadę na lotnisko znów pada. Nie mnie jednak nie mam co narzekać na pogodę, bo generalnie było bardzo pogodnie, a poza tymi dwoma dniami padało mi jeszcze dwa razy. Jak na ponad miesiąc jazdy to chyba jest to dobra statystyka.
Po całym dniu jazdy przez las wszystko jest z błota, więc czyszczenie, rozkręcanie i pakowanie wszystkiego do torby zajmuje mi prawie półtorej godziny. Na szczęście nie mam problemów ze sporą ilością bagażu podczas odprawy i wszystko przebiegło bezproblemowo. Mogę wracać.Podsumowanie
Wielka Brytania ciągnęła mnie ku sobie od dawna. W dużej mierze było to podyktowane ulokowanym gdzieś w mojej głowie obrazem sielskości i egzotyczność. Egzotyczności, ponieważ wyspy na moje oko są bardzo różne od kontynentu – jakby czas się w nich zatrzymał parę epok temu. Te domy, płoty, mosty z kamienia rozrzucone gdzieś wśród pól. To wszystko nadawało im historycznego akcentu. Momentami dało się odczuć w powietrzu atmosferę wyczekiwania, jakby zza zakrętu miał zaraz wyłonić się rycerz na koniu i zajechać do najbliższej gospody na strawę i napitek. Taki nastrój towarzyszył mi podczas całego pobytu.
Dystans, jaki jestem w stanie pokonać w ciągu dnia waha się od powiedzmy 85km do nawet i 176, bo i tyle kiedyś byłem w stanie przejechać jednego długiego dnia. W ciągu tych wielu, bądź niewielu kilometrów, zależy jak na to spojrzeć, zmienia się tak samo – wiele lub niewiele. Monotonia drogi może być uciążliwa i wyczerpująca psychicznie, odbierająca chęć pedałowania. Z kolei, gdy trasa jest ciekawa jedzie się o wiele przyjemniej, kilometry uciekają bardzo szybko i praktycznie co kawałek jest powód by się zatrzymać, zrobić efektowne zdjęcie i najzwyczajniej w świecie delektować się oglądaną sceną. Jadąc rowerem mam też okazję doświadczać danego miejsca w pełni, a nie przez wielki ekran, jakim jest szyba samochodu. Pogoda, która czasem może być uciążliwa, ma też jeden bardzo pozytywny aspekt. Mianowicie jadąc przez jakieś malownicze tereny obserwuję jak się one zmieniają na przestrzeni czasu. Jak wyglądają o świcie, a jak popołudniu. Gdybym jechał samochodem, to dane miejsce zostawiłbym dawno za sobą i nie miał tej możliwości by zobaczyć je o różnych porach. Tak więc nawet jeśli pada i jest nędznie, to jest szansa, że zanim pojadę dalej, będę miał okazję ujrzeć obecne miejsce w nieco lepszej aurze. Między innymi dlatego właśnie jazda to nie tylko biała przerywana lub ciągła linia, koło, kierownica i przednie sakwy przed oczami, ale również, a raczej przede wszystkim widoki, dla których zdecydowałem się wyruszyć.
Tym razem statystyka wygląda tak:
Za pomocą aplikacji Sports Tracker zapisywałem ślad trasy z GPS w telefonie.
Poniżej ślad z pierwszego dnia. Następne są do przejrzenia na stronie ST po kliknięciu strzałki w prawo.
Dzień 1: Aberdeen - Cock Bridge
Dzień 1: Aberdeen - Cock Bridge
W ciągu 31 jeden dni pokonałem ponad 2600km i tylko 3 dni spędziłem nie pedałując. Ale przecież nie o liczbę przejechanych kilometrów tutaj chodzi tylko przyjemne spędzenie czasu na świeżym powietrzu, zobaczenie, poznanie czegoś nowego, a to udało się doskonale!